Przypadek pierwszy. Zbigniew Bojarski, celnik w Bezledach, przez cztery lata żył z piętnem łapówkarza. Wyrzucony z pracy, musiał śpiewać na weselach, by jakoś utrzymać rodzinę. Dopiero dwa miesiące temu wrócił do służby. A wszystko przez upór prokuratury, która uwierzyła, że około 50 razy przyjął łapówkę od rosyjskiego przemytnika. Szkopuł w tym, że kiedy Bojarski ubijał rzekomo na granicy lewe interesy' z handlarzem, ten właśnie odsiadywał w Kaliningradzie czteroletni wyrok za kradzieże.
[...]